Dwa lata w lesie. Gdzie są Hultaje?

Będzie mało rowerowo, ale nie zawsze wszystko kręci się dookoła dwóch kółek.

Gdzie ukrywają się Hultaje? Takie pytanie słyszymy kiedy ktoś chce wpaść do wrocławskiego warsztatu i przegadać z nami swój pomysł na rower. Odpowiadamy, że we wsi koło krzyża skręcasz w lewo, a przy drugim krzyżu odbijasz w las – później jeszcze parę kilometrów gruntówką, dzwoń jak się zgubisz – ja wstawiam kawę.
No tylko krzyże nie znajdują się w Breslau, a na pograniczu polsko-pruskim, wprawdzie nadal w niemieckiej strefie wpływów, ale jednak to już inny świat jeżeli możemy sobie pozwolić na taką historyczną metaforę. Uspakajając nasz serwis dalej dumnie stoi we Wrocławiu koło Lodów Roma i nadal można do niego wpaść pogadać na każdy temat – nie tylko rowerowy. Tylko Hultai rozrzuciło po świecie – my nazywamy to ekspansją i dywersyfikacją!
Ale to nie wydażyło się z dnia na dzień. Przygoda z naszym “wybudowaniem” (tak miejscowi nazywają takie miejsca) zaczęła się już dziesięć lat temu, zakochaliśmy się w nim od razu, już wtedy wiedzieliśmy, że będziemy tu mieszkać. Od dwóch lat to robimy.

Jak zamieszkać na wsi – instrukcja.

Znajdujesz miejsce oddalone od jakichkolwiek większych sensownych ośrodków miejskich (żeby Cię nie kusiły i żeby przypadkiem nie było żadnych sensownych ofert pracy w okolicy) do którego uporczywie nie podążają żadne drogi krajowe, ekspresowe i autostrady, nie mówiąc o jakiejkolwiek komunikacji zbiorowej.

Zanim się zakochasz, oglądasz to miejsce wielokrotnie zawsze wiosną lub latem, żeby przypadkiem nie odkryć, że pory roku nadal istnieją, a przyjemny chłód twojego sypiącego się siedliska w zimie nie jest już taki kojący.

Siedlisko się sypie więc trzeba je remontować. Na szczęście każdy kocha remonty, jest nawet o tym sporo programów w TVN-ie chojnie sponsorowanych przez Obi czy inną Catoramomrówkę. Później już tylko wizualizujesz sobie bogactwo (ważne: są kursy online u ludzi, którzy zwizualizowali je już sobie przed tobą i dzielą się odpłatnie swoim doświadczeniem), wstajesz trzy godziny wcześniej, nie pijesz sojowego latte i oto możesz w nienagannie białych lnianych strojach boso spacerować po swoim wymarzonym ogrodzie popijając napar z jasnoty purpurowej.

A tak naprawdę to musisz być uprzywilejowanym farciarzem. Twoja lepsza połówka i najważniejszy element Hultaja musi mieć niesamowicie kochających i wspierających rodziców, którzy kupili dom w miejscu, z którego pochodzą i postanowić, że ci go oddadzą za darmo. Później jeszcze tylko dekada wakacji spędzonych na grzebaniu w gruzie i azbeście nieustannie żerując na wsparciu od rodziny i przyjaciół i możesz się rozsiąść w brudnym dresie w niedogrzanym pokoju.

Tu mieszkamy

Bez sarkazmu, więc pewnie nudno.

Noale warto, przynajmniej z naszej krótkiej perspektywy. Zarówno osobiście jak i zawodowo. Zdradzając sekret to Hultaj w dużym stopniu powstał bo musieliśmy wymyślić co można robić na końcu świata, a odludny charakter tego miejsca stwarza idealne warunki dla tego trochę medytacyjnego zajęcia. Takie miejsca i czas, który naprawdę w nich trochę zwalnia pozwalają się na nowo zainspirować do robienia rzeczy, które w mieście wydawały się nudne i oklepane. Nasz dom zalała sztuka lepszej połówki Hultaja w nieznanej wcześniej skali, a doba wydaje się czasem za krótka na realizację wszystkich projektów. Wszystko jednak przykrywa natura, która wynagradza wszystko, bo przecież ostatnim słowem jakie byśmy użyli do określenia życia w tym miejscu jest “sielanka”. Kiedy poziom wkurwu przekracza skalę bierzesz rower i jesteś w lesie – od razu. Nie pakujesz roweru do auta, nie przebijasz się przez korki i rogatki miasta – efekt jest natychmiastowy, a wracasz jak ci przejdzie. Więcej argumentów nie będzie bo czuję, że wpadamy w patetyczny ton kołcza afirmującego sobie sukces.

Jak żyje się na wsi.

Przeprowadzasz się w lecie bo ciepło i ładnie. Lecz kiedy ono przemija wraz z kurzem aut znajomych i rodziny, którzy przyjechali cię wesprzeć (oczywiście w dobrą pogodę – bo wtedy można bezkarnie i bez przerwy grillować i kąpać się w jeziorze 😉 ) to okazuje się, że jest ciemno, zimno i mokro! Kiedy piszemy, że ciemno to jest naprawdę ciemno, a w zimie po 15 z warsztatu, który znajduje się dziesięć metrów od domu wracasz z czołówką na głowie, żeby się nie czołgać po omacku. Za to o 17 możesz iść spać i tak nigdzie już nie pójdziesz. Zimno i mokro – jeżeli jesteś mieszczuchem z Wrocławia to dowiadujesz się, żę pory roku nadal na świecie mimo wszystko istnieją. Zastanawiasz się po co ci te wszystkie kolorowe trampki przecież kalosze dobrze wyglądają do wszystkiego i czy są jakieś naukowe prace o błocie, bo wydaje ci się, że widziałeś już dużo, ale każdy kolejny dzień zaskakuje. W końcu też rozumiesz po co te wszystkie bieżniki na oponach rowerowych, które były dla ciebie wcześniej tylko zbędną dekoracją.

Cisza – potrafi być irytująca, w dzień są jeszcze ptaki i psy szczekające w wiosce pięć kilometrów dalej, ale wieczorem tylko otchłań i strach alienacji. No ale hej, od czego jest netflix na zapętleniu i wino ;).

Logistyka – jesteś dumnym przedsiębiorcą solą ziemi polskiej (czytaj januszem biznesu dłubiącym coś w garażu) więc musisz ciągle coś zamawiać i wysyłać. Kiedy pierwszemu kurierowi mówisz o skręcie przy krzyżu zaczyna się śmiać, o drugi krzyżu już nie zdążysz powiedzieć. Na szczęście we wsi istnieje nieoficjalny pickup point wszystkich możliwych dostawców utrzymywany dzięki wielkiemu sercu i serdeczności sklepowej Marioli. Zapisz – kupić czekoladę.

Lokalna geografia – mieszkasz nad “potężną” rzeką Wkrą, która od setek lat była granicą różnych historycznych i geograficznych bytów, odgradzając wspaniałą cywilizację od prostych i nieokrzesanych “bosych Antków” z Mazowsza. Na szczęście twój dom stoi po właściwej stronie rzeki co daje ci dożywotnie prawo do nabijania się z warszawiaków.

Fauna – ptaki są kolorowe i jest ich za dużo, żeby zapamiętać wszystkie nazwy. Musisz budować budki żeby przestały ci wydłubywać styropian, którym próbowałeś uszczelnić szczyt dachu. Kolejnym tematem jest robactwo, o którym nie wiemy co napisać… Odmian zasrańców, które chcą cię zeżreć jest równie wiele co ptaków i też wszystkich nazw nie uda ci się zapamiętać. Na szczęście dzięki temu zima jest mniej depresyjna.

potężna Wkra
Pickup point

Za czym tęsknimy i nie tęsknimy.

Największym zdziwieniem jest to, że nie brakuje nam ludzi, w znaczeniu tak na co dzień. Po mieście, w którym masa ludzka otacza cię prawie cały czas,przeprowadzka był oddechem ulgi. Oczywiście tęsknimy za wszystkim znajomym, którzy jak się okazało, chyba nas naprawdę lubią bo cały czas wpadają. Na szczęście świat naprawdę zmalał i pojechanie w jedną czy drugą stronę do kogoś nie jest problemem. Kiedy potrzebujemy postać w tłumie i się trochę zsocjalizować w stolicy jesteśmy w chwilę i zdecydowanie bardziej pasuje nam układ, w którym jedziemy do miasta się zrelaksować niż odwrotnie. Zupełnie nie tęsknimy za miejskim rytmem życia. Lepsza połowa Hultaja mówi, że tęskni za wrocławskim Kalamburem, pytanie czy Kalambur tęskni za nią?

Scroll to Top